sobota, 14 września 2013

Po ponownym obejrzeniu Steamboya

Za pierwszym razem nie wiedziałem, co nie podobało mi się w Steamboyu. Po prostu było to uczucie zmarnowanego potencjału Po powtórce w telewizji udało mi się to ustalić:
1) Anachronizmy. Nie wiem, dlaczego mi przeszkadzały w tym przypadku. Rozumiem, że wszystko da się wytłumaczyć badaniami nad nowym źródlem energii, ale Stephenson i Tower Birdge w 1866 roku? Ubrania też wyglądaja bardziej na ltata 90.
2)Mądrości życiowe takie jak "Nauka to pomocy ludziom sztuka" czy cytując Sapkowskiego "z pustego i Salomon nie naleje" "Kto rano sobie strzeli, ten dzionek cały się weseli" i "po Świętej Scholastyce noś długie nogawice"
3) Wszyscy zachowują się jak idioci Zwłaszcza Scarlett
4) Co stało się z królową Wiktorią po ataku na Cristal Palace?
5) Hura! Znisczony Londyn! Będzie Rewolucja przemysłowa.
6) Ilu ludzi w Londynie zginęło podczas walki?
7) "Wszyscy władcy świata wejdą do tej eksperymentalnej broni na w środku Londynu i zaatakuje ich policja podczas światowej wystawy. Nic się nie stanie."
8) Nikt nawet się nie interesował budową zamku. Nawet ci co go budowali chyba nie patrzyli na plany "Szefie, tu przy lufie jest różowy koń. Eee tam. Nieważne"
9) Po po co w ogóle budować coś takiego
10) Zmarnowany potencjał.
11) Napisy końcowe-sequel, którego nie będzie.
12) "Byłem zły, ale mi przeszło"
W animacji jednak cały czas widać wydane miliony. Problemem nie jest animacja. Z nią nie ma żadnego problemu. Problemem jest fabuła. Najlepsze filmy Myiazakiego robił Myiazaki zanim przeszedł w tym roku na emeryturę, a nie Katsuhiro Otomo.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz