niedziela, 20 grudnia 2015

Jesień-Podsumowanie Filmowe

Skoro wszyscy idą, komentują i oglądają tylko jeden film, którego jeszcze nie widziałem, konieczne było dla mnie pomyślenie dla mnie o filmach, które były w jakiś sposób sotatnio dla mnie ważne, a po obejrzeniu Przebudzenia Mocy przez jakiś czas nie będę o nich myśleć.


Pentameron (2015) reż. Mateo Garrone

Jest to kolejny z filmów, któremu raczej warto by poświęcić osobną notkę. Na pewno warto pamiętać o tym jak przypomina on o możliwościach innego postrzegania baśni. Długo można by pisać o jego inspiracjach i nawiązaniach w nim zawartych W każdym razie warto też docenić wizualne piękno obrazu






Sicario (2015) reż. Denis Villenueve 

Na pewno poza scenariuszem ważne jest tu wykonanie. Tak samo jak w przypadku otwarcia Spectre widać tu moim zdaniem naśladownictwo Dotyku Zła. W przeciwieństwie jednak do niego wzorowanie się na innych filach dobrze tu wychodzi i samemu film wnosi też trochę własnych ciekawych rzeczy.







Slow West (2015) reż. John Maclean



Oczywiście pewnie teraz w pisaniu o filmie pewnie trzeba wynienić obowiązkowe punkty: Anderson, Bracia Coen itd. Na pewno  trzeba też dodać; Surrealizm, postmodernizm i krótki metraż. Trzeba też dodać kilka slow: Na pewno  warto zobaczyć







Spectre (2015) reż. Sam Mendes


 To chyba... Teraz trudno coś już o tym napisać. Wiem, że przesadzam, ale mam wrażenie że obecnie po tym całym czekaniu teraz nam już zostały tylko reklamy produktów powiązanych z filmem, które trzeba jeszcze komuś sprzedać. Tak naprawdę pomimo całej masy głupot nie było aż tak źle, tylko po raz kolejny oczekiwania przerosły efekt końcowy.  Skyfall to na pewno nie jest, ale jak się porówna choćby ze Śmierć nadejdzie jutro to wygląda jak arcydzieło.









Polskie kino historyczne porusza Tematy Ważne, a teraz będzie robić to jeszcze bardziej, dlatego pamiętajmy o Dzielnych Polakach

                                        



















Zmuszonych do obejrzenia tych oto produkcji

sobota, 12 grudnia 2015

Walter Moers, Jasioł i Mgłosia. Baśń z Camonii, Wydawnictwo Dolnośląskie, Wrocław 2015


Do ciekawszych odkrytych niedawno przeze mnie autorów zaliczam Waltera Moersa. Jego Miasto Śniących Książek było dla mnie naprawdę ciekawe, tak że szybko chciałem poznać ciąg dalszy. Opinie o Labiryncie, jakie poznałem spowodowały, że najpierw postanowiłem przeczytać coś nie będącego bezpośrednią kontynuacją.  Potem, kiedy już mimo wszystko chciałem przeczytać Labirynt, właściwie trudno było już go dostać. Mimo wszystko nie byłem też bardzo przekonany do długiego szukania, więc kiedy wydano pominiętą wcześniej książkę Moersa, postanowiłem przeczytać ją najpierw.

Podobnie jak Kot Alchemika Jasioł i Mgłosia również przetwarza inną historię. W tym wypadku jest to napisana przez Hildegunsta camońska wersja Jasia i Małgosi.  W tej oto wersji opisuje ono losy tytułowego rodzeństwa Fernachtów w Wielkim Lesie, zaczynającą się od odwiedzenia jego zamieszkanej przez Kolorowe Niedźwiedzie części-otwartej dla turystów gminy Leśnica. Inaczej wygląda tu też czarownica. Oczywiście oznacza to też przetworzenie nie tylko fabuły, ale i realiów, albowiem camońskie baśnie mają też swoje prawa i trzeba się do nich stosować.. W tym samym czasie Hildegunst postanowił wynaleźć też nowy kierunek artystyczny, nazwany na swoją cześć. W wyniku tego wielokrotnie fabuła przerywana jest dygresjami, często skierowanymi wobec pewnego krytyka literackiego, który w wyniku odmiennej kolejności wydawania książek poznany został już przez czytelników w mieście.  Tak samo zamieszczona na końcu książki Biografia Hildegunsta wygląda tylko jak jakaś wprawka do Miasta. 

Zasadniczo książka  pod względem narracyjnym do pewnego powtarza (a raczej zapowiada) pozostałe znane mi książki w takim stopniu, że trudno mi coś więcej napisać. Jednocześnie też warstwa plastyczna jest równie dobra, jak w pozostałych. Może jednak Rumo, czy też krytykowany  Labirynt pozwolą mi na głębszą refleksję?