czwartek, 14 lipca 2016

Sherlock Holmes: The Devil's Daughter


Ostatnio nie da się żyć bez historii . W tym wypadku również trzeba od niej zacząć. W największym skrócie zaczyna się ona W roku 2002 kiedy to wyszła pierwsza z podrukowanych przez ukraińskie studio Frogwares gier o Sherlocku Holmesie. Po niej przychodziły następnie, a seria cały czas się zmieniała. Tu ważna była też Wydana da lata temu Crimes and Punishments odchodząca od jednej sprawy na rzecz cyklu mniejszych luźno powiązanych odcinków. Niezależnie od tego jaką grą była, udało jej się wywrzeć wpływ na inne, jak np ostatnią adaptację dokonań Poirota w ABC Murders. O ile tamta, jak na standardy gier o Poirocie była pozycją udaną, to wiele jej brakował do bycia udaną. Zawsze pozostawało pytanie co można zrobić dalej.  Odpowiedź była właśnie  omawianą teraz grą.

Po pierwsze trzeba stwierdzić, że jednocześnie pozostaje ona w ramach serii i nie pozostaje. Kontynuuje wątki takie jak postać tytułowej córki czy też wyjaśnia kim była wspomniana na samym końcu gry nowa lokatorka. Z drugiej strony z jakiegoś powodu ma to być zupełnie inna wersja Sherlocka. Widocznie jednak nie odeszliśmy daleko w multiwersum, bo zmiany ograniczają się tu tylko do wygładu postaci i to nie wszystkich. O ile Lestrade wygląda tak samo, to Watson naprawdę wygląda... inaczej. W każdym razie w przypadku Sherlocka wystąpiło odejście od Bretta w kierunku Petrenki czy Jona Hamma. Sam wygląd postaci może być bez znaczenia, ale mogą być w nim podobieństwa do zmian w konstrukcji calej gry. Tym razem do dochodzeń, których zbyt łatwy charakter zarzucano już poprzedniej grze dodano większą ilość scen akcji, z których jedna już została  szczególnie znienawidzona.

Przede wszystkim gra powtarza jednak schemat wielu dochodzeń z możliwością rożnego ich zakończenia i podjęcia decyzji co do winnych. Tym razem też ma je łączyć jeden wspólny wątek. Trzeba przyznać, że przynajmniej w tej grze przynajmniej wybory te mają chociaż wpływ na dialog na końcu, czego ostatnio też nie było. Po raz kolejny jest to też pięć różnych spraw. Na pewno były one interesujące i dobrze napisane tylko od pewnego momentu sprawiały wrażenie robionych w taki sposób, by nie było sensu ich pomijać. Sprawy róznią się też objętością o lie w jednym odcinku można było poza glówna sprawą umieścić jescze ważne zdarzenia głównego wątku i adaptację jednego opowiadania, to już ciekawie zaczynająca się sprawa wypadku rozwija się zaskakująco szybko. Sam główny wątek nie należy jednak do najbardziej udanych elementów gry. 

Problemem była właśnie tytułowa córka. Trudno stwierdzić co poszło nie tak przy doborze głosu i wygładu, jednak udało się stworzyć kolejną wersję Creepy Watsona. Tak samo też pojawia się w grze zaskakująco mało czasu. Tak samo podobnie zawodzi tez postać antagonistki. Samo zakończenie rzeczywiście mogło by być lepsze  ale nie jest jednak, tak jak twierdzą niektórzy krytycy odrzuconą misją do wiedźmina.

Trudno było mi stwierdzić czy była to dobra gra. Ma ona wiel dobrych momentów, ale jednak też wiele momentów dziwnych.