środa, 23 listopada 2016

Ivana Smudja, Gradmir Smudja, Z biegiem Sztuki, Timof Comics Warszawa 2016



Dlaczego właśnie to można uznać z hit? Łatwo to uznać. Znacznie trudniej odpowiedzieć bez kopiowania i zamieszczania tu konkretnych ilustracji. Raz już z reszta próbowałem i wyszło mi to co wyszło.
Komiks jest dziełem rysownika i scenarzysty Gradimira Smudji, tym razem pracującego ze swoja córką Jeżeli można by znaleźć najprostsze podsumowanie tego tomu brzmiało bo ono: alternatywna historia sztuki Nie jest to już pierwszy album tego typu, jaki ukazał się w Polsce. Już w latach poprzednich można było bowiem poznać podobny tom. W wydanym wtedy albumie Vincent i Van Gogh  autor prezentował alternatywną historię życia Van Gogha.  Tym razem nie przedstawia jednej opowieści, a prezentuje natomiast zbiór krótkich powiązanych ze sobą alternatywnych biografii różnych artystów pochodzących w większości z Europy Zachodniej. Chociaż historia zaczyna się od Groty w Lascaux, opowieść ta właściwie  zaczyna się do renesansu. Wszystkie historie łączy ze sobą czerwona nić chronologii, o którą na samym początku potykają się pochodzące z wcześniejszej „Biografii” Van Gogha Postaci- Kot Vincent i młoda dziewczynka Luna. Próbując wrócić do punktu w którym się to stało trafiają cały czas na kolejnych twórco żyjących na dalszych etapach chronologii. W tym momencie objawia się bardziej tzw. „edukacyjny” charakter komiksu, co widać też po zamieszczanych na początku każdej historii biografiach. Oczywiście, jak można się spodziewać w samych historiach także tłumaczą oni najważniejsze założenia swojej sztuki. Ich namalowane życiorysy są  jednak już bardzo dalekie od powszechnie znanych. Wieża Babel podąża  za Breughlem, David tworzy śmierć Marata, by oszukać chcących go skazać rewolucjonistów. Rembrandt wygrywa bitwę przez odpowiednią prezentację Straży Nocnej. Jednocześnie impresjoniści trzymają latami swoich modeli nieruchomo w celu ukończenia wszystkich kropek na obrazach, a wielka fala Hokusaia ma ugasić pożar. Powraca także Van Gogh Ostatecznie jednak, jak się okazuje nić prowadzi właściwie do samego początku, pozostawiając jeszcze wiele do poznania.
Nie da się oczywiście w pełni wyjaśnić dlaczego jest to album tak dobry bez opasania warstwy ilustracyjnej. Każda z ilustracji jest bowiem małym obrazem W tym wypadku jest ona tworzona tak samo, jak poprzednim albumie z niezwykłą starannością. Autor parafrazuje i przetwarza poza biografiami artystów także znane dzieła sztuki. W przypadku każdej z historii zmienia też się styl i kolorystyka prac.

Nie wiem, czy taki suchy opis potrafił przekonać kogoś do poznania tego komiksu, zwalcza jeśli zauważy się jego cenę.  Mimo wszystko radze jednak chociaż skorzystać z jakiś zbiorów bibliotecznych.