Recenzja trochę jest spóźniona, ale dopiero teraz był czas na jej ukończenie.
Fabuła jest w większosci zmieniona, ale naprawdę to nie jest w przeciwieństwie do innych książek tutaj nie ma czego żałować, bo oryginału nie lubił prawie nikt włącznie z autorką. Pewne rzeczy oczywiście wymusiło to, że tak jak niektóre z ksiązek miały wyraźne elementy lat 60., to oryginał był przegładem szpiegowskich motywów z roku 1927. Wystraczyły sceny złowrogiego śmiechu, zęby przypomnieć materiał źrodłowy. Po przeniuesieniu akcji do roku 1939 grożba wojny jest naprawdę wyraźna. Zresztą wtedy ideałem wroigego kraju w Azji była już Japonia Numer 4 był dobrze przedstawiony i dobrze zrobione były nawiązania do "cudownych" zwrotów akcji w oryginale.
Miło było dostać wyjaśnienia co działo się z Hastingsem i Jappem, ale szkoda, że nie było podobnego w wypadku panny Lemon
Kurytna w scenie w tetrze i scena pogrzebu nieuchronnie przypominają o nieuchornnym koncu serialu
Właściwie dobrze się ogładało, ale nie wszystkim musi się podobac taka adaptacja.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz