sobota, 19 marca 2016

Terry Pratchett, Stephen Baxter, Długa Utopia, Prószyński i S-ka, Warszawa 2016


Dość długo trudno było mi napisać coś o tej książce. Po pierwsze z całej Długiej Ziemi podobał mi się najbardziej pierwszy tom ,a pozostałe dwa już mniej. Przede wszystkim jednak zbliżamy się do sytuacji, w której już  nie będzie następnych książek Pratchetta. Z tego powodu też trochę mimo wszystko jednocześnie chcąc ją przeczytać też trochę odkładałem sobie jej przeczytanie. Ograniczę się tylko do kilku słów o niej.

Przede wszystkim jest on lepsza od dwóch poprzednich tomów. Tym razem główny wątek jest bardziej wyeksponowany niż w dwóch poprzednich powieściach i skupia się wokół jednego zdarzenia na jednej z odległej ziemi 1 217 756. Na którą trafiają Lobsang i Agnes by żyć w spokoju pop rozważeniu decyzji podjętych w poprzedniej książce. Spełnia tu się jednak znane już z Niucha stwierdzenie o nie możliwości udania się na spokojne wakacje. Tym razem spokój po raz kolejny zostaje zakłócony i może to zagrażać całej Długiej Ziemi .Jednocześnie też cześć akcji przenosi się do XIX wieku, zęby pokazać pewne wydarzenia prowadzące do początków założeń całego cyklu.  każdy z tych wątków dotyczy też tytułowej utopii Wszystko to sprawia wydarzenie założenia bardziej uporządkowanego niż dwa poprzednie tomy. Powinno zresztą takie być bo początkowo w założeniach autorów cykl miał skończyć się na czterech tomach. Widać to też w kierunku w którym zmierza opowieść.

Najważniejsze jednak poza fabułą jest jednak właśnie to jak wszystko zmierza do końca i okazuje się nietrwałe. Jednocześnie też tym razem zagrożenie jest porównane do niszczącej wszystko choroby. Dochodzi też do śmierci kilku ważnych postaci Oczywiście kojarzy to się z sytuacją Pratchetta. Pytanie też czy ostania część cyklu powinna powstać jest otwarte.

Na pewno była to książka dobra. O ile mam zastrzeżenia do poprzednich części cyklu, to o tej będę pamiętać dobrze.  

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz